Na wycieczkę… popsutym autobusem?

krakow

Dziwi fakt, że niektórym przewoźnikom zupełnie nie zależy na własnej flocie. Eksploatują ją nadmiernie, nie dbają o stan techniczny i ogólnie mają “gdzieś” kto takim autobusem pojedzie i czy w ogóle dojedzie. W tym zdarzeniu, autobusowy złom został podstawiony na parking. Miało jechać nim czterdzieścioro dzieci na wycieczkę z Krakowa w Bieszczady. Autobusem zainteresował się patrol małopolskiej ITD. Okazało się, iż niebezpieczny pojazd ma pękniętą tarczę hamulca, niesprawne oświetlanie, skorodowane podwozie, dziurawą osłonę amortyzatora… A tak na dodatek, to z autobusu ciekły sobie jakieś płyny. Dowód rejestracyjny został zatrzymany, a autobus… uziemiony. Co na to kierowca? Rozłożył ręce, przecież on tu tylko pracuje. Oczywiście dostał mandat, jednak za narażenie 40 dzieci, sam mandat, to wyjątkowo łagodne potraktowanie kierowcy. Inaczej potraktowano samego przewoźnika (właściciela autobusu). Wszczęto wobec niego postępowania administracyjne w wyniku którego, przewoźnik może dostać nawet 2 tysiące kary. Dzieci pojechały na wycieczkę, ale innym autobusem, który przewoźnik podstawił w miejsce “popsutego”. Wysyłamy dzieci na wycieczkę? Sprawdzajmy autobusy. Wciąż są ludzie, którzy myślą, że konkretnym złomem jeszcze raz da się przejechać. Dlaczego tak się dzieje? Czy przewoźnik wysłałby własne dzieci tym nieszczęsnym autobusem? Raczej nie.

Zdjęcie: https://cowkrakowie.pl/