Wezwali straż do… przypalonego obiadu?

krakow

Mieszkając w bloku wielorodzinnym trzeba mieć tzw. “oczy dookoła głowy”. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Np. śpimy sobie spokojnie, a tu sąsiad gotuje w nocy kiełbaski. Z powodu późnej pory w końcu usypia, a kiełbaski… przypalają się i mogą spowodować nawet pożar. Ale spokojnie. Nie dajmy się zwariować. W takim wypadku musielibyśmy wciąż coś obserwować, a to raczej odbiłoby się nam tylko czkawką. Na os. Albertyńskim, ktoś zauważył dym na klatce. I tu zachowanie prawidłowe. Od razu wezwano straż pożarną. Dym wydobywał się z jednego z mieszkań. Strażacy przyjechali i od razu ustalili, z którego to mieszkania. Niestety, pukając głośno w drzwi, nikt im nie otwierał, więc dostali się do środka inaczej. W mieszkaniu – i owszem – było dużo dymu, jednak nie było widać źródeł ognia. Poza tym, nie było nikogo w domu. Strażacy “odkryli” palącą się potrawę na kuchence, pozostawioną samej sobie. To duża nieodpowiedzialność. Po chwili przybiegła właścicielka spalonego obiadu. No cóż. Ploteczki ploteczkami, ale obiad i tak pewnie będzie musiała ugotować po raz drugi. Tym razem może już pozostanie przy nim do końca.

Zdjęcie: https://cowkrakowie.pl/