Przychodzisz do pracy, zaparzasz kubek herbaty i już masz zabierać się za nowe zadanie, gdy nagle przyklejona do monitora karteczka przypomina Ci, że masz jeszcze do zrobienia zaległe obowiązki z wczoraj. Pojawia się złość i frustracja: terminy gonią, wszystko się obsuwa, a czas nie jest z gumy. Kto tego nie doświadczył chociaż raz…? Na szczęście wszystko da się opanować – wystarczy po prostu usystematyzować swój dzień pracy i sztywno trzymać przyjętych założeń. Jak tego dokonać? Poniżej znajdziesz odpowiedź.
Żyjemy w czasach, w których sprawne zarządzanie czasem w wielu profesjach przestało być pożądaną umiejętnością, a stało absolutną koniecznością, niezbędną do wykonywania powierzonych obowiązków z należytą dokładnością. Zaniechanie wypracowania odpowiedniego „reżimu” pracy może powodować nie tylko problemy z wykonywaniem zadań w określonym czasie, ale w dłuższej perspektywie prowadzić do przytłoczenia ich ogromem pomimo coraz częstszego zabierania obowiązków do domu. Co gorsza pod koniec dnia możemy z irytacją zauważyć, że nie tylko nie udało się zrealizować wszystkich zadań, ale ponadto sporą jego część zmarnowaliśmy na robienie rzeczy nie mających bezpośredniego związku z pracą – zaglądanie na portale społecznościowe, czy oglądanie „śmiesznych filmików”. Popadnięcie w takie błędne koło jest bardzo niebezpieczne. Praca z biegiem czasu nie tylko prowadzi do coraz większego nawału obowiązków, z którym nie możemy sobie poradzić – niedotrzymywanie terminów może popsuć relacje z resztą zespołu oraz narazić Nas na niezadowolenie szefa, którego skutkiem może być z kolei wypowiedzenie stosunku pracy. Tymczasem rozwiązanie tego problemu jest łatwiejsze niż mogłoby się wydawać.
Musimy pamiętać o trzech podstawowych zasadach. Pierwszą jest sztywne trzymanie się cyklu pracy, który dla siebie przyjmiemy. Większość pracodawców rozlicza swoich pracowników z efektów i jakości pracy, a nie sposobu jej wykonania, więc zasygnalizowanie przełożonemu większej liczby krótkich przerw zamiast np. dwóch długich nie powinno w większości przypadków stanowić problemu. Dobrym pomysłem jest podzielenie godziny na dwie części, np. 50 minut pracy i 10 minut odpoczynku oraz skrupulatne przestrzeganie wyznaczonych limitów przy pomocy budzika, czy stopera. W czasie przerwy robimy to na co mamy ochotę (o ile oczywiście kilka minut na to wystarczy), starając się odprężyć i zebrać myśli. Druga zasada to konsekwentna samokontrola – każdemu zdarzają się chwilę dekoncentracji, a to – chociaż na pierwszy rzut oka może wyglądać niewinnie – jeden z największych problemów w skutecznym zarządzaniu czasem. Musimy zatem pilnować, aby w wyznaczonym sobie czasie koncentrować się na wykonywaniu zadania, a nie np. zerkaniu na ekran smartfona, czy sprawdzaniu prywatnej poczty. W innym przypadku kroki podjęte w pierwszym punkcie okażą się całkowicie daremne. Trzecią zasadą jest natomiast… korzystanie z poczciwego terminarza i jego częste przeglądanie, pomagające zorientować się w zadaniach na kolejne dni. Pomoże Nam on również uniknąć nieprzyjemnych skutków zapominalstwa, a wówczas karteczki przyklejane do monitora staną się zupełnie zbędne.